Twoje niebo jest tak naprawdę oceanem. Myślisz o tym, trochę z dumą, trochę przekornie, zarozumiały cień uśmiechu ocierając szybko w szorstkość podróżnego płaszcza. Jakby lekko zawstydzony. Bo przecież pod czaszką pobrzmiewa ci, natrętnie jak bzyczenie muchy, zdanie niedające się zapomnieć.
Twoje niebo jest tak naprawdę oceanem zamkniętym w słoiku. Odwraca się do góry dnem, gdy zbyt długo wpatrujesz się w zapadnię horyzontu. Wrzosowisko bezksiężycowego wieczoru ma kolor jej oczu, melancholijn
Zniebazstąpienie
Śnieg patrzy na nich z góry. Spod oszronionych rzęs zerka czarnymi oczyma, leżąc leniwie wśród puchowych chmur. Ledwie wychyli głowę z przytulnych pieleszy, a już wie - będzie musiał spaść.
Niebo to jego dom, ale ziemia jest mu pisana jako koniec drogi, więc wyruszy w podróż. W dół, bez szans powrotu. Tak, zstąpi na ziemię, by się tam roztopić. Teraz, gdy patrzy na nią z wysokości, nie chce mu się wierzyć, że tak to się skończy.
Boi się. Tam nisko, wszystko takie
Otwierasz drzwi i wchodzisz do domu. Jest szary. Jak wszystko ostatnimi czasy. Poraża cię ostre światło zachodzącego słońca. Oko ratuje się przez gwałtowne skurczanie i rozkurczanie źrenicy.
Żona siedzi na kanapie obitej w lekko wytarty welur i ogląda telewizję. Starasz się widzieć", w pełnym tego słowa znaczeniu, ale dostrzegasz jedynie różne odcienie szarości.
Cień kładzie się tłustą, czarną plamą na odsłoniętym karku Żony, po lewej stronie jej dłoni i na sofie. Powiedziałby&